Strona główna | Mapa strony | Kontakt

Co się stało z piłkarzami ręcznymi? Smutna metamorfoza po przerwie

29-10-2013|10:54:51|autor: Szymon Żaba-Żabiński|fot. Kamil Dziewit

Po zeszłotygodniowej wyjazdowej porażce z drużyną MTS Chrzanów, kielczanie chcieli się zrehabilitować i pokonać w spotkaniu na swoim parkiecie zespół MOSiR-u Bochnia. Już przed rozpoczęciem meczu zawodnicy kieleccy mobilizowali się wzajemnie i nastawiali się na zdecydowaną walkę z ich strony, aby zatrzeć fatalny zeszłotygodniowy występ, który jeszcze lekko siedział im „z tyłu głowy".

a

Początek meczu to wzajemne „badanie się" i nieskuteczna gra z obu stron. Szybciej weszli w mecz Akademicy i to oni otworzyli wynik w 3. minucie meczu. Dobre rozpoczęcie miał także bramkarz kielczan - Adrian Godzwon, który kilka razy popisał się skutecznymi interwencjami. W tym fragmencie gry skuteczność obu zespołów nie była porywająca, ale wynikało to przede wszystkim z dobrej obrony - zarówno Akademików, jak i zawodników z Bochni. Dowodem na te słowa był wynik z 10. minuty spotkania - 4:3 dla Politechniki. Bochnia w następnej minucie wyrównała i od tego momentu kieleccy zawodnicy, po reprymendzie trenera Pawła Sieczki, zaczęli grę o jakiej każdy mówił przed spotkaniem - mocno w obronie i skutecznie w ataku. W ofensywie rządzili Piotr Lenty i Marek Glita, którzy rozprowadzali akcje Akademików, zakończone skutecznymi rzutami, a w obronie cała drużyna „żyła", komunikowała się i przesuwała, stopując akcje drużyny przyjezdnej. Wynikiem tej koncertowej gry były cztery rzucone bramki z rzędu przez Politechnikę i wyjście na prowadzenie 8:4 w 15. minucie meczu.

Kolejne minuty to była gra „bramka za bramkę" - i w 20 min. gospodarze prowadzili 12:8, a w 24. nadal utrzymywali 4-bramkowe prowadzenie 14:10. Politechnika nie mogła wrzucić wyższego biegu, jak to miało miejsce wcześniej, i gra się wyrównała. Trener kielczan, mając duże pole manewru wśród swoich podopiecznych, rotował składem, aby na boisku gra cały czas toczyła się w szybkim, zdecydowanym tempie. Dobre zawody rozgrywał debiutujący w barwach Akademików Mateusz Styrna, który do 27. minuty pierwszej połowy miała na swoim koncie 6 bramek. I także do 27. minuty spotkania gra była toczona pod dyktando kielczan, aż do stanu 15:12. W tym momencie chwila rozluźnienia kosztowała Akademików niezmiernie dużo, bowiem zamiast odskoczyć na kilka bramek więcej (co notabene próbowali zrobić od chwili zdobycia czterech bramki przewagi), zaprzepaścili to - rywale wykorzystali proste straty i błędy w ataku, wyprowadzili kontry zakończone celnymi rzutami i doprowadzili do remisu po 15 w 30. minucie. Na zakończenie pierwszej połowy jeszcze szybką odpowiedzią ze strony Politechniki popisał się Jakub Zdrojkowski, i to kieleccy Żacy schodzili na przerwę prowadząc 16:15.

Wydawało się, że drugą połowę kielczanie zaczną tak jak pierwszą - skoncentrowani, zaangażowani, i że będą chcieli znowu „odjechać" rywalom na bezpieczną odległość bramkową oraz kontrolować to spotkanie - tak jak to miało miejsce w przeważającej części pierwszej połowy. No ale właśnie... Wydawało się, i to każdemu - kibicom, zawodnikom i trenerowi - ale rzeczywistość była zgoła odmienna i nie sprzyjająca gospodarzom. Choć początek drugiej połowy to analogiczna sytuacja jak w pierwszej części gry - kilkuminutowa nieskuteczna gra z obu stron, którą tym razem przerwał skuteczny rzut zawodnika MOSiR-u w 34. minucie. Odpowiedzią na gola Bochni był celny rzut z karnego Marka Glity w 35 minucie na 17:16 dla Politechniki i... było to ostatnie prowadzenie w tym meczu kieleckiej drużyny (!), a następne 3 gole dorzucili zawodnicy Bochni.

Zespół Akademików w drugiej części od samego początku miał problemy z rozgrywaniem akcji w ataku, zmieniona obrona na 5-1 drużyny z Bochni (już w końcówce pierwszej połowy zespół ten tak zaczął grać w defensywie) skutecznie rozbijała kolejne próby kielczan na zdobycie bramki. Ofensywa Politechniki jakby została stłumiona, mało ruchu i gry bez piłki spowodowały, że skupiona i skoncentrowana obrona Bochni wymuszała błędy w ataku kielczan, z których były wyprowadzane kontry, które na nieszczęście gospodarzy rywale kończyli dorzucając kolejne bramki. Politechnika w 39. minucie miała stratę tylko jednej bramki (18:19). Jednak bramki rzucane seriami przez MOSiR były zabójcze dla Akademików. Kielecka ofensywa słabo funkcjonowała, nie miała argumentów w tym momencie na odpowiedź, były kłopoty ze zorganizowaniem płynnej i dynamicznej akcji, było popełnianych zbyt wiele łatwych strat, a obrona często nie miała nawet sposobności na ustawienie się z powodu wielu kontr wyprowadzanych przez rywali.

Jedna z nich zakończyła się faulem bramkarza Politechniki - Adriana Godzwona, poza polem karnym, co skutkowało automatyczną czerwona kartką i rzutem karnym. I pomimo walki oraz zaangażowania, bo tego kielczanom nie można odmówić, goście stopniowo odskakiwali Akademikom, także poprzez wykonywane rzuty karne (w całym meczu 7 rzuconych na 8 wykonywanych, dla porównania w Politechnice 2 trafione na 3 wykonywane), które najczęściej były wynikiem zdecydowanej, męskiej gry w obronie - a okiem arbitrów, niestety dla Akademików, przekroczeniem zasad gry w defensywie. W 47. minucie była strata jeszcze możliwa do odrobienia dla kieleckich Żaków - 19:23, jednak pomimo mobilizacji w szykach zespołu kieleckiego to nadal ich ofensywna gra była w „odwrocie" i kolejne serie traconych goli podłamywała coraz bardziej graczy Politechniki, a dogonienie rywali stawało się coraz bardziej niewykonalne. W 53. minucie goście prowadzili już 26:20, i powiększali przewagę, która w 58. minucie wynosiła 29:22. Ostatecznie Bochnia pokonała zespół AZSu Politechniki Świętokrzyskiej 31:22.

Mecz miał niezaprzeczalnie dwie odsłony. Pierwszą połowę, w której Politechnika mogła naprawdę wiele więcej zyskać schodząc do szatni, bo gra i w obronie, i w ataku mogła cieszyć oko, a w dodatku była skuteczna. I tylko chwila nieuwagi spowodowała, że z prowadzenia czterema bramkami, kielczanie prowadzili tylko jedną bramką. Natomiast druga połowa była demonstracją nieporadności w grze ofensywnej Akademików, czasami zbyt statycznej, a czasami zbyt mało drużynowej.

Szkoda tej porażki Politechniki, bo rywal był w zasięgu, był do ogrania, jednak druga połowa pokazała, że jeszcze jest nad czym pracować na treningach. Tym bardziej że teraz jest 3 tygodniowa przerwa w rozgrywkach. Zobaczymy już w następnym meczu, z jakim efektem przepracują ten okres Akademicy, w którym Politechnika zmierzy się w połowie listopada na wyjeździe z Wisłą Sandomierz.

 

AZS Politechnika Świętokrzyska - MOSiR Bochnia 22:31 (16:15)

AZS: Godzwon Adrian, Smagór Paweł - Styrna Mateusz (6), Zdrojkowski Jakub (2), Zacharski Mateusz, Lenty Piotr (2), Kwieciński Michał (1), Pluciński Dominik, Nowakowski Dominik, Banach Piotr (2), Rutecki Marcin (3), Kurek Łukasz, Rączka Maciej (2), Kuraś Jarosław (1), Żaba-Żabiński Szymon, Glita Marek (3).

|Top
Aktualności | O Nas | Sekcje | Rozgrywki | Zapisy | Partnerzy | Galeria | Kontakt